Borowce wątpią, że znalezione ciało to Jacek Jaworek. „To mi trochę śmierdzi”
Przypomnijmy, że 19 lipca, w piątkowy poranek pracownicy służb komunalnych znaleźli zwłoki mężczyzny w średnim wieku. Z raną postrzałową głowy leżał twarzą do ziemi, a na nogach miał gumowe klapki. Dziennikarze mówią o samobójstwie, którego mężczyzna miał dokonać krótko przed jego znalezieniem.
Na razie służby nie zaprzeczają ani nie potwierdzają, że to Jacek Jaworek. Oficjalne informacje w tej sprawie pojawią się prawdopodobnie w poniedziałek.
Gdy w mediach gruchnęła wiadomość o odnalezionych zwłokach, Borowce zamarły. Jak podał Fakt, każdy zaszywa się w swoim domu, ludzie nie wierzą w to, że Jaworek żył kilka lat i przez ten czas śmiał się z policji. Ich zdaniem poszukiwany od dawna nie żyje. Uważają, że jego ciało jest gdzieś w lesie, jeśli nie zostało rozszarpane przez wilki.
Była sołtyska Borowców: „Jacek był wyjątkowo źle wychowany”
Do szokującej zbrodni doszło na początku lipca 2021 roku. Zanim Jaworek zniknął, miał zastrzelić brata Janusza, bratową Justynę i syna Jakuba. Zdarzenie przeżył tylko drugi syn, Gianni, który ukrył się w szafie i zdołał uciec.
Od tamtej pory Jacek Jaworek był poszukiwany przez służby. Śledczy stawiali hipotezy, jakoby poszukiwany miał nie żyć, albo ukrywać się gdzieś za granicą. Mówili o Austrii i Niemczech, bo tam Jaworek pracował. Szukał go Interpol, wystawiono za nim czerwoną notę. Jak to możliwe, że do tej pory pozostał nieuchwytny?
Jak stwierdziła Aleksandra Fuchs, była sołtyska Borowców, Jaworek „być może wrócił”
– Ale gdzie był przez trzy lata, to jest takie gdybanie. Za granicą? Czyżby aż takie wyrobił sobie układy? Przecież tam był pracownikiem fizycznym, w sferach elitarnych nie miał kontaktów, chyba że jakieś szemrane towarzystwo? Musiał pracować, żyć przez trzy lata. Oszczędności zostawił w domu... Chyba że miał gdzieś jakieś konto – mówiła dziennikarzom Faktu.
Samobójstwo? „Tylko w jednym wypadku”
Dodała, że śledczy powinni zastanowić się, czy ktoś mu nie pomagał. – Niech śledczy szukają, gdzie on mógł być, czy go ktoś blisko przetrzymywał? Wątpię, takich odważnych tutaj nie ma. W Borowcach owszem miał znajomych, ale przyjaciół w ościennych miejscowościach raczej nie – powiedziała.
Pani Jadwiga, która była przyjaciółką Justyny i Janusza Jaworków stwierdziła, że Jacek mógłby popełnić samobójstwo tylko w jednym przypadku. – To mi trochę śmierdzi – mówiła. – Znałam go, z moich z obserwacji, dla mnie to była osoba, która mogłaby popełnić samobójstwo tylko w jednym wypadku: gdyby był osaczony i nie miałby wyjścia, wtedy by to zrobił – oceniła kobieta.